My body is not a cage / Moje ciało nie jest klatką*
*parafraza tytułu piosenki Petera Gabriela pt. My body is a cage.
Do współpracy przy najnowszym projekcie pt. „Człowiek-dzieło sztuki”, Maciej Osika zaprosił młode, niepełnosprawne osoby – Sylwię cierpiącą na artrogrypozę, Aldonę, która urodziła się bez rąk i jednej nogi; sparaliżowanego Michała, który porusza się na wózku inwalidzkim. Artysta fotografował swoich modeli w warunkach domowych, a następnie tak wykonane zdjęcia poddawał obróbce cyfrowej. Zmodyfikował tło, natomiast sylwetki postaci wystylizował w podobny manierystyczny sposób: wydłużając kończyny i wprowadzając nienaturalne proporcje. Bohaterzy fotografii jawią się teraz jako fantazmaty czy fantomy– wytwory wyobraźni albo niepokojące przywidzenia. Specyficzny modelunek ciała i charakterystyczne gesty mogą odwoływać się także do malarskich przedstawień religijnych, szczególnie Wniebowstąpienia. Jest ono znakiem, że czas życia w ograniczeniach własnej cielesności dobiega końca.
Ciało niedoskonałe, niezgodne ze współczesnymi, powszechnymi kategoriami piękna jest skutecznie wypierane przez społeczeństwo poza nawias widzialności. Osika unaocznia cielesne dysfunkcje i ułomności, zestawiając je z komputerowo zmodyfikowanymi wizerunkami, które mogą uchodzić we współczesnym pop-kulturowym świecie za doskonałe. W istocie jednak dłuższy ogląd prowokuje pytanie: Czy te sztucznie wymodelowane ciała z perfekcyjnie rzeźbionymi torsami, nie jawią się jako zunifikowane, pozbawione cech własnych i w gruncie rzeczy zdeformowane? Wszak idealizacja jest także rodzajem deformacji.
Osika pokazuje ludzi nie tylko takimi jakimi są, ale przede wszystkim podmieniając im ciała stwarza ich na nowo. Stawia nie tyle pytanie o to jakimi być powinni, ale o to kto właściwie chce by byli inni? Komu przeszkadza ich niepełnosprawność i dlaczego? Wszak „w odniesieniu do dowolnej fantazmatycznej sceny zawsze należy zadać pytanie, dla czyjego spojrzenia rozgrywana jest ta scena?” (Slavoj Žižek, „Przekleństwo fantazji”, Wrocław 2001, s. 34).
Nie bez powodu Osika plasuje swój autoportret w grupie wizerunków osób niepełnosprawnych. Poddaje własną podobiznę modyfikacji, zupełnie jakby chciał powiedzieć: „Cross-dressing, który uprawiam uważacie za chorobę. Wolelibyście widzieć we mnie stuprocentowego mężczyznę.” Do tej pory bowiem wcielał się w ikony kobiecego piękna. Otaczał się blichtrem barokowego malarstwa, odwoływał do splendoru hollywoodzkiego show-businessu, kinowych portretów kobiet lat 20., modowej fotografii w stylu glamour i beauty. Nie jest jednak w stanie wyzbyć się hermafrodytycznej urody; paradoksalnie atrybuty męskości takie jak idealnie umięśniona sylwetka, czy krótkie włosy dodają mu powabu i sprawiają, że balansuje na granicy obu płci. Prace Osiki wpisują się zatem w szeroko pojęty dyskurs genderowy. Odnoszą się do zagadnień tożsamości i identyfikacji płciowej; teorii queer a także przerysowanej i frywolnej estetyki kampowej. Jego fotografie zdradzają także szczególne zaabsorbowanie ludzkim ciałem, podważając heteronormatywną tendencję kulturową. Artysta reinterpretuje kanony, które znane są z historycznego malarstwa i rzeźby. W cyklu „Piękno, które trwa wiecznie” przywołuje ideały greckiej rzeźby z okresu klasycznego, nawiązując do mitu o androgynicznym aniele. Męskie popiersia, poddane defragmentacji prowadzą dialog ze zdjęciami z kolejnego cyklu, pt. „Maciej Osika Forever”. Artysta demaskuje swoje wizerunki, podkreślając, że są one narzędziem kreacji, pozwalającym na wyrażenie całego wachlarza pragnień, także tych wstydliwych i objętych powszechnym tabu. Igra z widzem, z konwencjami przedstawień lansowanych przez współczesne media, zakłócając ich odbiór intrygującymi zabiegami formalnymi. Nakłada na powierzchnię obrazu warstwę plam, gnieceń, spękalinę czy efekty rozdarcia. Dekonstruuje w ten sposób odbiór całości i podważając przyjęte kulturowe klisze skutecznie odkłamuje stereotypy.
Sylwia Czubała